Marihuana i związane z nią wokandy to bardzo często dobitne przykłady łamania konstytucji oraz obowiązującego prawa. W świetle kodeksu karnego posiadanie kilku czy nawet kilkuset gramów marihuany na własny użytek nie jest przestępstwem, a jedynie czynem zabronionym. O tym jednak w mediach głównego nurtu nie usłyszysz. Nie usłyszysz też o tym jak włodarze tego kraju zlecali aresztowania konopnych aktywistów, o tym jak funkcjonariusze i prokuratorzy z polecenia przełożonych kłamali przed sądem ani o tym jak łamali konstytucję i prawo na wszelkie sposoby aby nas uciszyć.
Użytkownicy marihuany vs. sądy
Kodeks karny otwiera art. 1 – warunki odpowiedzialności karnej, którego paragraf 2 brzmi następująco:
Nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma.
W świetle kodeksu karnego posiadanie kilku czy nawet kilkuset gramów marihuany na własny użytek nie jest przestępstwem, a jedynie czynem zabronionym. Bo jaka szkodliwość społeczna wynika z tego, że ktoś uprawia, posiada i pali konopie? No właśnie – ŻADNA! Mało tego, w zestawieniu z alkoholem, wybór marihuany jest korzystniejszy zarówno dla użytkownika jak i społeczeństwa. O tym, że alkohol to narkotyk dużo cięższy, o wiele bardziej społecznie szkodliwy i destruktywnie wpływający na społeczeństwo aniżeli marihuana, nikogo przekonywać chyba nie muszę.
Niestety, sądy, prokuratorzy i policja mają prawo w dupie – dla nich liczą się statystyki.
Konstytucja
Przedstawiciele państwa polskiego często gardzą też konstytucją, która mówi o gwarancji ochrony zdrowia oraz wolności wyznania. Gdyby te dwa zapisy dopasować to tego jak jest na prawdę powinny one brzmieć następująco, art. 68 dot. ochrony zdrowia:
„Państwo gwarantuje każdemu obywatelowi dostęp do opieki zdrowotnej ale tylko tej oferowanej przez koncerny farmaceutyczne dla których liczy się tylko i wyłącznie zysk, a których „leki” zabijają miliony osób rocznie. Zakazuje się stosowania naturalnych leków, które leczą dziesiątki dolegliwości bez skutków ubocznych. Zabrania się leczyć darami natury, których koncerny nie mogą opatentować”
Natomiast zapis o wolności wyznania, art. 53 konstytucji, powinien brzmieć:
„Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Każdy kto jako swoją religię wybrał Rastafari i w ramach obrządków religijnych używa świętego ziela konopi zamiast trującego alkoholu – zostanie pozbawiony wolności.”
Niektórzy, sądzą, że żyjemy w wolnym kraju. Nic bardziej mylnego! Żyjemy w kraju gdzie za podporządkowanie się systemowi otrzymujesz pseudo-wolność, jej marną namiastkę.
Konopni aktywiści vs. system
Gdy tylko zdałem sobie z tego wszystkiego sprawę postanowiłem coś z tym zrobić. Był rok 2010, a ja jeszcze nie wiedziałem, że to będzie trudna batalia, a przedstawiciele naszego państwa udowodnią mi, że znacznie bliżej im do reżimu niż do demokracji.
Zaczęło się od tego, że ówczesny prezydent Wrocławia nie zezwolił na przemarsz Wrocławskiego Marszu Wyzwolenia Konopi, zrobił to łamiąc konstytucję. Na manifie stawiło się ok 1,5 tys. osób. Służby uniemozliwiały nam korzystanie z naszych konstytucyjnych praw, na co my usiedliśmy na jezdniach i pojawił się problem. Funkcjonariusze otrzymali zadanie zatrzymać organizatora i przewieźć na komendę. Tak też zrobili. Po czym na komendzie oznajmili mi, że mają przykaz zatrzymać mnie na 48h ponieważ na dzień następny zgłoszoną miałem kolejną manifestację. Czytaj zostałem zatrzymany za korzystanie z gwarantowanego przez konstytucję prawa do zgromadzeń. Będąc na taką sytuacje przygotowanym, oznajmiłem, iż nie mają takiego prawa, nie mają podstaw. Panowie bezczelnie przy mnie zastanawiali się jaki zarzut mogą mi postawić, aby kwalifikował się do zatrzymania. Stwierdzili, że sprowadzenie możliwości katastrofy w ruchu lądowej przez zablokowanie jezdni jest zbyt niedorzeczne. Nagle dowiedziałem się, że jestem zatrzymany za naruszenie nietykalności funkcjonariusza. Co było kompletnym kłamstwem. Kolejne 48h na dołku, druga manifa się nie odbyła.
Jakiś czas później odbyła się rozprawa, byłem oskarżony o wspomniane naruszenie nietykalności policjanta na służbie. Na wokandę wszedłem pełny wiary i nadziei gdyż miałem ze sobą nagranie na którym widać, że funkcjonariusze kłamią i to bardzo. Doszło do tego, że funkcjonariusz, który był jedynym świadkiem w sądzie, który rzekomo widział całe zajście – w rzeczywistości nawet go tam nie było co wykazałem nagraniem video. Na nagraniu nie tylko nie ma policjanta, który twierdził, że stał obok, ale też widać wyraźnie, że nikogo nie kopałem ani nie uderzałem. Na ogłoszenie wyroku wchodziłem pewny, iż prawda wygra. Po chwili stało się dla mnie jasne w jakim skurwiałym kraju żyję i jak skurwiali ludzie noszą orzełka. Sędzia oznajmiła mi, iż jestem winny. Uzasadnienie wprawiło mnie w osłupienie – sąd nie ma podstaw nie wierzyć funkcjonariuszom – tak argumentował swoje postanowienie sąd! A gdy wykrzyknąłem w złości o nagraniu kazano mi opuścić salę. Po raz kolejny szczęka mi opadła gdy w ustnym uzasadnieniu wyroku, sędzie stwierdziła, że nie można pochwalać tego co robię! Tego, że korzystam ze swoich konstytucyjnych wolności? Ciekawe podejście. W takim „demokratycznym” kraju żyjemy.
Wielokrotne zatrzymania, funkcjonariusze po cywilnemu obserwujący moje mieszkanie, podsłuchy na telefonach i policyjne prowokacje – tak wyglądał konopny aktywizm dekadę temu. Byliśmy traktowani jako zorganizowana grupa przestępcza – a jedynie manifestowaliśmy swoje niezadowolenie korzystając z gwarantowanych przez konstytucję praw! Mimo to nasz zapał nie słabł, nie udało im się nas wystraszyć. Na kolejne manifestacje przychodziło już nie 1,5 tys., a 5-7 tys. uczestników!
Władza zamiast z nami rozmawiać wolała nasyłać na nas służby. I tak pewnego razu zostałem zatrzymany pod zarzutem sprzedaży marihuany nieletnim. Jak sie okazało, owi nieletni to 16-sto oraz 17-sto latek, których przysłała na spotkanie WK Wrocław policja w celu prowokacji. Mieli kupić ode mnie zioło. Mimo, iż z mojej strony usłyszeli odmowę, zeznali, że kupili ode mnie kilka gramów. Jednak ich kłamliwe zeznania były tak bardzo niespójne, że nawet jak by sąd chciał dać im wiarę, to były nie do obrony, a na sali były media i sporo osób. Niestety dla prokuratury, oprócz zarzutu sprzedaży nieletnim, który jest zbrodnią zagrożona karą 3-15 lat więzienia, jedyny zarzut to było posiadanie kilku gramów marihuany, prokuratura musiała coś szybko wymyślić. I w ten oto sposób postawiono mi chyba najbardziej absurdalny zarzut w historii tego kraju. Otóż brzmiał on następująco: W okresie 2005-2010 oskarżony, nieznanym osobom, w nieznanym miejscu i w nieznanym czasie udostępnił marihuanę w ilości nie mniejszej niż 700g!!! Bez ŻADNYCH podstaw, bez żadnych zeznań, nawet bez pomówień!
Takich zarzutów różniących się tylko ilościami oraz przedziałem czasowym usłyszałem kilka. Nie sądziłem, że to w ogóle przejdzie. Ale reżimowa prokuratura postawiła wyssane z palca i absurdalne zarzuty, a reżimowy sąd reprezentujący RP wydał wyrok skazujący. W ten sposób trafiłem na 2 lata do zakładu karnego, mimo iż nie popełniłem żadnego przestępstwa! Zamknięto mnie tylko dlatego, że miałem odwagę wyjść na ulicę i wyrazić swoje niezadowolenie. Nadal ktoś uważa, że żyjemy w wolnym kraju?
Pewnego razu podczas przesłuchania w prokuraturze, mój obrońca stwierdzając, że tymczasowe aresztowanie to przesada usłyszał od prokuratora, że ten zdaje sobie sprawę, iż jestem jego klientem i chce on dla mnie jak najlepiej, ale on też ma swoich mocodawców i oni chcą aby pan Leśniański poszedł siedzieć. Oto w jak wolnym kraju żyjemy.
Rzygać mi się chce gdy widzę tych wszystkich polityków bandytów mówiących o wolności, praworządności i konstytucji.
Witaj w klubie,mnie wsadzili do szpitala psychiatrycznego i zrobili ze mnie schizofreniczkę bo wyrażałam swoje zdanie i walczyłam o konstytucyjne prawa moje i mojego dziecka w sprawie religii katolickiej bo chciałam siebie i dziecko wypisać z kościoła katolickiego a w rodzinie mam księdza a w policji policjanta,który zapił się na śmierć,a policja ma umowę podpisaną z kościołem katolickim o duszpasterstwo duchowe policjantów i policjantek oczywiście za pieniądze podatników.Dodatkowo,taki mały szczegół,mieszkam w mieście,którego prezydentem był fanatyk religijny obecny poseł PIS Dariusz Stefaniuk,o obecnym prezydentem jego kumpel Michał Litwiniuk a na moim osiedlu mieszka radny miasta Marek Dzyr,przyjaciel Dariusza Stefaniuka i teraz to Dzyr w imieniu Stefaniuka trzęsie miastem.Policja siłą wyciągnęła mi z domu dziecko i pomogła uprowadzić go mojemu byłemu mężowi,który ma znajomości w policji.Od prawie 3 miesięcy nie mam żadnego kontaktu z dzieckiem,nie wiem gdzie jest i czy żyje.